te umizgi Andrzeja Dudy do lemingowatego elektoratu. Rubla nie ugra, a kompromituje się.
"Nigdy nie miałem skrajnych poglądów. (…) Pracowałem z prezydentem Lechem Kaczyńskim, jako jego minister, przez ponad dwa lata i wiem, że prezydent powinien pełnić rolę arbitra na scenie politycznej. To oznacza, że musi szanować ludzi o różnych poglądach..."
Te słowa Dudy to nie jest bynajmniej deklaracja bezstronności, bo ta jest po prostu niemożliwa, kiedy się podejmuje decyzje polityczne, to jest ukorzenie się przed agresorami, którzy zdominowali nasze życie za pośrednictwem instytucji państwowowych, pieniędzy i mediów. A przecież istnieje elektorat większościowy, tyle że nieczynny, bo odrzucający "czecią erpe" en bloc. Duda woli jednak grać rolę komorowskiego-bis, mając nadzieję, że coś w ten sposób ugra. Przypina obrzydliwe rozetki, przedrzeźniające polskie barwy narodowe do klapy, prezentuje bezpłciową maskę, podczepia się jak onegdaj Jakubiak, czy łysy Kamiński pod ś.p. prezydenta Lecha Kaczyńskiego i w ten sposób chce być wiarygodny dla wszystkich. Tymczasem prawda jest taka, że kiedy chcesz być lubiany przez wszystkich, nikt cię nie szanuje.
http://newsroom.salon24.pl/623985,andrzej-duda-jako-prezydent-chcialbym-byc-arbitrem
Komentarze