ale bałwan zawsze się znajdzie.
http://osiejuk.salon24.pl/623057,stanislaw-baranczak-czlowiek-ktory-zrobil-swoje
P.S. Jednak kilka słów dodam. Ponieważ Osiejuk wspomniał o ojcu ś.p. Stanisława Barańczaka, przytoczę taką oto historię: w stanie wojennym mieszkałem przy ulicy Marchlewskiego (dziś Niepodległości) w Poznaniu. To niedaleko ulicy Kościuszki, na której mieszkali kiedyś Barańczakowie. No i tak się złożylo, że kiedy moja maleńka córeczka chorowała, przychodził do nas lekarz z Kościuszki właśnie. Doktor ten, ideowy komunista, ale bardzo przy tym rzetelny lekarz i człowiek, widząc poumieszczane u mnie tu i ówdzie jakieś antykomunistyczne ulotki i książki wydane w podziemiu, nie mógł się powstrzymać od uwag na ten temat, no i któregoś razu trafilo na Barańczaka właśnie. - Zobacz pan, ojciec taki porzundny lekarz, a syn nie wiadomo czemu się wyrodził. - podsumował młodego Barańczaka.
Druga historyjka też z tej samej ulicy. Jakoś chyba na czwartym roku poznańskiej polonistyki miałem praktykę w liceum na Marchlewskiego. Polonistą był tam Nikos Chadzinikolau, poznański poeta, z pochodzenia Grek, a z przekonania komunista. Przygotowałem dla klasy czwartej lekcję o poetach pokolenia 68, czyli o Krynickim, Zagajewskim, Kornhauserze i Barańczaku. Kiedy w ramach konsultacji pokazałem mojemu opiekunowi zdjęcia poetów Nowej Fali wykonane przeze mnie na jakimś spotkaniu, usłyszałem: "zobacz pan, sami Żydzi".
A tu zdjęcie Barańczaka z czasów solidarnościowej wiosny: