Niech mi ktoś lepiej ode mnie zorientowany, czy Tomasz Machała żartuje, czy pisze serio, cyt.
"35 dni urlopu w cztery lata. Tuska nie ma za co krytykować
Żądanie by premier przerwał urlop, ponieważ prokurator w Poznaniu strzelił sobie w policzek i kilkanaście godzin po tym udzielał już wywiadów w mediach, uważałem za idiotyczne. Podobnie traktuję rozliczanie Tuska za urlop. I mam nadzieję, że po dzisiejszej konferencji temat jest zakończony.
Czasy mamy niepewne. Kryzys gospodarczy, katastrofa smoleńska, dezintegracja Unii. To są czasy, w których liderzy muszą ciężko pracować. 35 dni urlopu Donalda Tuska w ciągu czterech lat, świadczy że Tusk pracował ciężko. (...)
Mam też nadzieję, że dziennikarze przestaną sobie w końcu robić żarty ze „słońca Peru” i podobnych historii. Chciałbym, żeby szef rządu Polski mógł wyjechać służbowo tam, gdzie uważa że są polskie interesy i nie musiał odpowiadać prasie na bulwarowe pytania.
Oczekuję więc więcej powagi. I nie zmienię zdania, jeśli premierem zostanie Jarosław Kaczyński, Leszek Miller, Janusz Palikot albo Zbigniew Ziobro. Będę ich rozliczał z nicnierobienia, ale na pewno nie z urlopu."
Skoro według zapewnień tuskowych urzędników i ich medialnych pomagierów Donek "ciężko pracuje", to skąd powszechna opinia, że wciąż śpi, gra w gałę i za naszą forsę wczasuje?
http://kampanianazywo.pl/opinie/35-dni-urlopu-w-cztery-lata-tuska-nie-ma-za-co-krytykowac/
http://rysunki.bardzofajny.net/nie-spoczne/