dedykuję Łażącemu Łazarzowi,
który wybiera się za parę dni na Litwę, Łotwę i do Estonii
Ruszając w młodzieńczych latach w „podróż za jeden uśmiech”, czyli stopem, nie wyznaczałem sobie najczęściej żadnego konkretnego celu oprócz miejsca, do którego chciałem dotrzeć. Była w tym chęć przeżycia przygody, rzucenia się na głęboką wodę, oczekiwanie dreszczyku emocji. Z czasem jednak kolejne wyprawy „personalizowały się”, jechałem już nie dokądś, ale i „do kogoś”. Mogła to być np. jazda śladami van Gogha, pokonanie szlaku Nicea – Paryż według marszruty Napoleona z okresu jego słynnych stu dni, albo uczczenie dwudziestej rocznicy śmierci Jima Morrisona na paryskim cmentarzuPère Lachaise. Bywało też, że kierowało mną pragnienie spotkania kogoś żyjącego, kogo ceniłem, np. Józefa Czapskiego, dla którego zabrałem do plecaka „odświętne” spodnie i koszulę. Oczywiście jadąc „do kogoś”, przygotowywałem się starannie – czytałem wszystko, co mogłem na temat tego kogoś i miejsc z tym kimś związanych znaleźć. Dzięki takiemu „zaopatrzeniu się” w informacje, łatwiej znajdowałem nie tylko to, co chciałem, ale i poznawałem zupełnie nowe, ponadprogramowe miejsca i niezwykłych ludzi.
Tak było, gdy pojechałem w połowie lat dziewięćdziesiątych z kolegą na Litwę i Łotwę. Postanowiliśmy odnaleźć miejsca związane z dzieciństwem Kazimiery Iłłakowiczówny. Przed wyjazdem naczytałem się wierszy Iłłakowiczówny, sięgnąłem też po jej dwie książki wspomieniowe (wspaniały „Trazymeński zając”) oraz zapoznałem się z biograficzną opowieścią siostry poetki opublikowaną w odcinkach w dominikańskim miesięczniku „W drodze”.
Granica litewsko-łotewska, dawniej polsko-łotewska
Na Łotwie w Krasławiu dotarliśmy za pośrednictwem miejscowych Polek związanych z polską szkołą do pani Teresy Leszczowej, której babcia wychowywała się we dworze pani Zofii Bujno Plater-Zyberk razem z małą Kazią Iłłakowiczówną. Pani Teresa z tomikiem wierszy Iłłakowiczówny w dłoni obwiozła nas po okolicach Krasławia, pokazując wspominane w utworach miejsca.
Czyście dzisiaj szczęśliwsze,
czy lepszy dzień wam świta,
małe tamtejsze dzieci,
które uczyłam czytać?
Przychodziły z Liwczan
przybywały z Kokiń,
w oczach miały siwych , modrych
spokój głęboki.
Jeziora w Inflantach Królewskich
Dzięki pani Teresie znaleźliśmy Stanisławów nad Dźwiną, gdzie do wojny stał dwór Platerów, a gdzie teraz są tylko chaszcze na gruzach dworu i wielkie lipy, które kiedyś szumiały przy ganku. Nasza przewodniczka zawiozła nas też do kościółka w leżącej opodal Stanisławowa Indrycy.
Kościółek w Indrycy
W tym drewnianym, czterechsetletnim wiejskim kościele Kazimiera Iłłakowiczówna przyjęła Pierwszą Komunię Świętą. Warto zwrócić uwagę na umieszczony na jednej ze ścian tej świątyni obraz przedstawiający chrzest Jezusa w Jordanie. Autorem dzieła jest dziadek pani Teresy, Bolesław Tomaszewicz – polski malarz, który w młodym wieku zginął zamordowany przez bolszewików w czasie rewolucji w Piotrogrodzie.
Obraz Bolesława Tomaszewicza
Dużo by można opowiadać o wyprawie do Łatgalii, bo tak nazywa się ta połać ziemi łotewskiej położona wzdłuż Dźwiny, której stolicą jest Daugavpils (dawniej Dyneburg, a po polsku Dźwińsk). Kiedyś, za Rzeczypospolitej Obojga Narodów, były to Inflanty Królewskie. Obecnie na terenie Łatgalii mieszka około 23 tysiące Polaków. Polacy mają tam swoje szkoły i domy polonijne, są parafie, kościoły polskie i polscy księża. Zachowało się też sporo śladów polskości, zwłaszcza po rodzie Platerów. Centrum polskiego życia ogniskuje się oczywiście w Dyneburgu. Prezes Polonii w Dyneburgu, pan Władysław Nowicki, w rozmowie z nami używał charakterystycznego wyrażenia: my polska szlachta..., wspominał też, że w łotewskich szkołach nie uczą prawdy o odzyskaniu niepodległości przez Łotyszów, o wyzwoleniu części tego kraju przez Polaków. Podkreślił, że wnukowi każe mówić, jak było naprawdę. Kiedy spytałem, czy nie obawia się, że wnuk będzie miał z tego powodu kłopoty, odrzekł: prawda jest ważniejsza od ocen w szkole. I jeszcze jedno: gdy zapytałem, czy mieszkają tu jacyś Kisiele, oznajmił: panie drogi, toż tu sami Kisiele. Na co ja: tak myślałem, bo czuję się tutaj swojsko :)
Krążąc w okolicach Dyneburga, warto zajrzeć również do Liksny – tam dorastała Emilia Plater (niestety dziś z pałacu Platerów został tylko komin czy wieża z gniazdem bocianim) oraz do Krasławia, nad którym góruje kolejny niszczejący zamek Platerów. W Krasławiu poznaliśmy wspaniałych Polaków, w tym m.in. nieżyjącego już niestety księdza proboszcza Józefa Łapkowskiego, który ciężko chory przyjął nas i uraczył bolesnymi opowieściami o heroizmie miejscowych księży mordowanych przez bolszewików (niektórzy spoczywają przy kościele). Gdy ksiądz Łapkowski skończył opowiadać, mój kolega podsumował: ta ziemia spłynęła krwią, na co ksiądz z radosnym uśmiechem odparł: ale jak owocuje. I podał liczbę kilkuset dzieci, które w tym roku przystąpiły do Pierwszej Komunii. Opowiadał też o tym, jak Sowieci wywieźli bezcenne zbiory biblioteczne z klasztoru, w tym kilkusetletnie archiwalia. “Wrzucili książki i rękopisy na ciężarówki jak śmieci i powieźli w nieznane. Później staralismy się coś odzyskać, ale wszystko zaginęło bez śladu.” Drugi świetny człowiek, którego zawsze wspominam jako przykład niezwykłego patriotyzmu, to pan Henryk Gałązka, szef krasławskich Polaków. Wtedy, gdy tam byliśmy, miał koło osiemdziesięciu lat, ale trzymał się krzepko i dotrzymywał nam kroku, prowadząc nas pod górę w kierunku zamku Platerów. Opodal zamku pokazał nam dwa dorodne dęby posadzone na cześć marszałka Piłsudskiego i jakiegoś polityka łotewskiego (ponoć Marszałek był kiedyś w Krasławiu). Bolszewicy nigdy nie połapali się, czego znakiem są te drzewa, nikt prawdy nie ujawnił i tak ocalały. Schodząc po stromym zboczu do Krasławia, rozmawialiśmy o sytuacji w Polsce i wtedy pan Henio mieszkający kilkaset kilometrów od granicy dzisiejszej Polski westchnął i tak skomentował sukcesy komunistów w Polsce: te cholery Millery jeszcze narobią w Polsce bałaganu.
Rozgadałem się, tymczasem Łażący Łazarz oczekuje konkretnych wskazówek, co i dlaczego warto odwiedzić. No więc, drogi Ł. Ł., według mnie powinieneś znaleźć jakiś klucz zwiedzania, np. ruszyć szlakiem jakiejś postaci (Mickiewicza choćby), albo rodu (już podpowiedziałem wcześniej – Platerów; link do jednej ze stron o Platerach - http://platerak.republika.pl/michal01.html ). Mogą to być również miejsca związane z historią Polski i Kościoła, ale z doświadczenia wiem, że najciekawsze jest poznawanie ludzi. Z miejsc, które należy odwiedzić, poza tymi, które już wymieniłem, polecam Wilno oczywiście (co najmniej dwa dni, a lepiej z trzy, cztery). Dołączam do wpisu mapy, wystarczy, że w nie klikniesz i się otworzą w większym formacie do skopiowania. Możesz je powiększać, wtedy zobaczysz szczegóły.
Wejście do byłego klasztoru bazylianów (miejsce uwięzienia Mickiewicza i filomatów, miejsce akcji sceny więziennej z III cz. Dziadów)
Wieże cierkiewne w Wilnie widziane z podwórka
Uliczka wileńska
Gdybyś jechał przez Białoruś, to polecam skorzystanie z przewodnika Tomasza Krzywickiego “Szlakiem Mickiewicza” (okładka i jedna z tras w załączeniu – akurat ta, która nie dotyczy Mickiewicza).
Książka Krzywickiego zawiera setki szczegółów dotyczących nie tylko biografii Mickiewicza, ale i postaci z jego otoczenia oraz dodatkowe informacje związane z różnymi miejscami, np. jak dojechać do miejsca pochówku Emilii Plater, albo gdzie zginął żołnierz AK Ponury. Tutaj podaję, gdzie jest grób Emilii Plater. Otóż jadąc z Druskiennik, przejeżdżasz most na Niemnie i szosą 84 po 13 km dojeżdżasz do Lejpun (Leipalingis). Tam w miasteczku skręcasz w lewo, ku zachodowi, a za miasteczkiem w prawo ku płn. zach. na szosę 82 i po 12 km dojeżdżasz do Wiejsieji (Veisiejai). To pięknie położone miasteczko, ale Ty jedziesz dalej na południe do Kopciowa (Kapciamestis) – znów 12 km. Tam na starym cmentarzu pochowana jest Emilia Plater, która zmarła w majątku Abłamowiczów – Justianowie nad jeziorem Ancia leżącym 5 km na południe od drogi Wiejsieje – Kopciowo.
W Inflantach polecam sanktuarium maryjne w Ałgonie i inne świątynie Łatgalii, np. kościół w Krasławiu ( tu masz link do ciekawego artykułu na temat odkryć w tym kościele - http://www.polak.lv/86/strumien%2020.shtml ).
Cerkiew w Dźwińsku
Dobrej drogi, ciekawych spotkań i odkryć.
Oto opis jednej z tras
Komentarze