Kisiel Kisiel
135
BLOG

Nie mów do mnie przyjacielu

Kisiel Kisiel Rozmaitości Obserwuj notkę 26

Znów weekend, więc tylko trochę o polityce.


 

Jakiś czas temu miałem wymianę zdań z Chevalierem na jego blogu, po której mnie zablokował. Poszło o to, że Chevalier zwrócił się do mnie "przyjacielu", na co ja, że "przyjacielu" to do mnie esbek na przesłuchaniach mówił. I tak od słowa do słowa potoczyła się nasza rozmowa... niezadługa na szczęście :)


 

Sytuacja z Chevalierem przypomniała mi pewną historię sprzed lat. Było to w drugiej połowie lat osiemdziesiątych. Miało do mnie przyjechać na zakrapianą imprezę z okazji 1 Maja kilku kolegów. Jeden z nich, nazwijmy go Grzesiek, ruszył od strony Gdańska stopem. Gdzieś na wysokości Starogardu Gdańskiego zabrał go pewien jegomość, który po krótkiej rozmowie przedstawił się jako oficer Służby Bezpieczeństwa po kulturoznawstwie. W jednej z mijanych miejscowości przez ulicę przechodziła starowinka ledwo powłócząc nogami. Esbek nawet nie zwolnił, tylko zatrąbił i zawołał ze śmiechem: - Dalej babciu, bo ci z dupy garaż zrobię! Po czym spojrzał zadowolony z siebie na mojego przyjaciela. Ten nie ukrywając obrzydzenia skomentował: - Niezłej kultury was uczą w SB. Na to esbek: - Coś ci się nie podoba, przyjacielu? - Tak, nie podoba mi się. – Grzesiek ma taki charakter, że jak go ktoś wk..wi, to idzie na całego. - A co, jeśli można wiedzieć, przyjacielu? - kontynuował przesłuchanie esbek, coraz bardziej sycząc przy słowie "przyjacielu". - Ruskie wojsko na polskim poligonie. - wypalił Grzegorz. - Aleś ty mundry jak Maćków kuń. - pojechał z wiejska esbek. - Może ty, przyjacielu, koszerny jesteś? - zainteresował się nagle pochodzeniem Grześka. - A jestem, a co, Żydzi panu nie pasują? ( a trzeba zaznaczyć, że Grzegorz jest niebieskookim blondynem) - No to wypierdalaj z mojego auta parchu! – wrzasnął esbek i gwałtownie zahamował. Grzesiek natychmiast wyskoczył, zafakował esbekowi i dalej w krzaki. A że były to Bory Tucholskie, miał się gdzie skryć. Nie sprawdzał, czy go esbek goni, tylko ruszył kłusem przed siebie jak najgłębiej w las, bojąc się, że rozjuszony tajniak może zacząć strzelać. Klucząc lasami, dotarł do jakiejś innej szosy, znów złapał stopa i okrężną drogą dotarł w końcu do mnie. Zdążył jeszcze zaintonować naszą ulubioną pieśń: A na drzewach zamiast liści, będa wisieć komuniści.

Kilka lat później, w 1991 r., znów umówiliśmy się z Grześkiem na spotkanie, tym razem w Paryżu. Grzegorz postanowił, jak to miał w zwyczaju, dotrzeć do stolicy Francji stopem, żeby jednak zwiększyć szanse złapania okazji, wziął ze sobą dziewczynę. Nie ma jednak tak dobrze, nie dość,że padał dokuczliwy kapuśniaczek, to utknęli na obwodnicy Poznania w kierunku Świecka. Losowi pomógł, jak zwykle zresztą, przypadek. Ledwo Grzesiek poszedł w krzaki za potrzebą, a już jakaś niezła gablota paliła gumy, hamując przy Grześka lasce. Wrzucili plecaki do bagażnika i wskoczyli do przytulnego wnętrza nowiutkiej limuzyny cytryny. Gdy samochód ruszył, Grzechu usłyszał: - Zapnij pasy, przyjacielu. Zmroził go ten znajomy głos. Nie musiał nawet spoglądać, wiedział, kto znów stanął na jego drodze. - Pan zatrzyma, wysiadamy. - oznajmił.- Dobra, dobra, było, minęło. - próbował załagodzić esbek i dodał: - Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr. O grubej kresce chyba słyszałeś, przyjacielu? - Wysiadamy. - powtórzył z uporem Grzegorz. - Ja nie wysiadam. - oznajmiła nagle laska Grześka. - Chcesz, to sobie moknij, baranie. - podsumowała swego chłopaka. Nie wiadomo, co zdecydowało: groźba dziewczyny, perspektywa wystawania na deszczu, czy nagła myśl, jak to uzasadniał później Grzesiek, że można by się dowiedzieć, co z esbecją w tych "nowych okolicznościach przyrody", w każdym razie mój przyjaciel (i przyjaciel esbeka :)) nie wysiadł, tylko grzecznie pojechał ze swoim wrogiem-przyjacielem aż do Brukseli. Okazało się, że były esbek pracuje na "nowym odcinku" i ma się lepiej niż w czasach komuny. Mieszkanie w eleganckim apartamentowcu w centrum Brukseli, firma joint venture ze Szwedem, no i w ogóle elegancki świat. Esbek ugościł moich przyjaciół, przenocował, a rankiem wywiózł na najbliższy pejażw kierunku Paryża. Przy okazji zaproponował Grześkowi pracę u siebie i to w kilku wariantach. Grzesiek nie powiedział nie, wziął wizytówkę i na tym się skończyło... ale nie do końca.

Kiedy po kilku tygodniach Grzegorz z dziewczyną wracali do domu, zabrał ich na stopa już po polskiej stronie granicy... kto, no zgadnijcie, kto? Oczywiście, że znajomy esbek.Akurat tak się złożyło, że jechał z Brukseli do Warszawy :).

Co było dalej, niech pozostanie słodką tajemnicą Grześka i jegoprzyjaciela esbeka. Mogę napisać tylko, że kiedy esbek zaproponował bliższą znajmość, Grzegorz odpowiedział: ok, tylko nie mów do mnieprzyjacielu.

Acha, i jeszcze taka ciekawostka: główną myślą, którą mój przyjaciel usłyszał od esbeka było: - Mądrzy Żydzi powiadają, że, aby być bogatym, nie wolno pracować.


 

P. S.


 

  1. Wszelkie dane zostały zmienione. I tak Gdańsk równie dobrze może być np. Toruniem, albo Warszawą, Bory Tucholskie Puszczą Niepołomicką albo Nalibocką, Paryż Rzymem, albo Lyonem, pod Brukselę możemy podłożyć Wiedeń lub Strasburg i t.d. i t.p.

  2. A tu cytuję pogawędki esbeków z onetu (ten drugi raczej autentyczny):


 

Stoję na tarasie mojej daczy ,podziwiam piękno mazurskiego jeziora,palę kubańskie cygara,popijam 12 letnią whisky,moja firma ochroniarska coraz lepiej prosperuje a ja śmieję się z was pisdzielce,pisuary , moherowe berety i innej maści solidaruchy z tego jak się gryziecie o kości i ochłapy spadające z mojego pańskiego stołu.wasz jazgot i ujadanie to muzyka dla moich uszu i balsam dla mojej skołatanej i umęczonej (dawną pracą) duszy.


 

~BYŁY MAJOR SB


 

To tak jak ja,z tym że ja z mojego tarasu podziwiam całą ...

... jeszcze w śniegu,piękną i dostojną Babią Górę a skomlenie dogorywających pisowskich kundli to najpiękniejsza melodia dla moich uszu.

~SB,Bielsko-Biała

 dzisiaj, 18:19


 

No to na zdrowie Tow. z Bielska.DOŻYNAMY PIJANĄ PISOWSKĄ ...

... WATAHĘ.

~BYŁY MAJOR SB

 dzisiaj, 18:30


 

http://wiadomosci.onet.pl/forum.html#forum:MSwxNSwxMSw1NjAzOTY1NCwxNTAwNDM3NDEsNjUxMDUxNSwwLGZvcnVtMDAxLmpz


 


 

Kisiel
O mnie Kisiel

linki do książki FYMa Czerwona strona księżyca: fymreport.polis2008.pl 65,2 MB 88 MB ebook 147 MB Zwolennikom Platformy i Komorowskiego Jestem poetą. To znaczy nazywam rzeczy imieniem: na świat mówię - świat, na kraj - Ojczyzna, czasem mówię chmurnie na durniów - durnie.   Tadeusz Borowski Kiedy jednak długi szereg nadużyć i uzurpacji, zmierzających stale w tym samym kierunku, zdradza zamiar wprowadzenia władzy absolutnej i despotycznej, to słusznym i ludzkim prawem, i obowiązkiem jest odrzucenie takiego rządu oraz stworzenie nowej straży dla własnego przyszłego bezpieczeństwa. Deklaracja Niepodległości Stanów Zjednoczonych Być może kiedyś będę zmuszony pragnąć klęski mego państwa, a to w przypadku, gdy przestanie całkowicie zasługiwać na dalsze trwanie, gdy nie może już być żadną miarą uznane za państwo sprawiedliwości i prawa - krótko mówiąc, gdy zaprzeczy swej naturze państwa. Ale taka decyzja jest decyzją przerażającą; nosi ona nazwę "obowiązku zdrady." Paul Ricoeur "Państwo i przemoc" kontakt: okolice@o2.pl   Discover the playlist Asa with Asa NAJWIĘKSZY TEATR ŚWIATA Siedzę na twardym krześle W największym świata teatrze Patrzę i oczom nie wierzę Nie wierzę, ale patrzę Przede mną mroczna scena Nade mną wielka kurtyna A przedstawienie zaraz się zacznie Codziennie się zaczyna Tragiczni komedianci Od tylu lat ci sami Niepowtarzalne stworzą kreacje Zamieniając się znowu rolami Ten, który dziś gra króla Do wczoraj nosił halabardę A jutro będzie tylko błaznem Prawa tej sceny są twarde Premiera za premierą Pomysłów nie zabraknie Publiczność zna ich wszystkie sztuczki A jednak cudów łaknie Po każdej plajcie antrakt A po nim znów premiera I jeszcze większa plajta A teatr nie umiera Siedzę na twardym krześle w największym świata teatrze Patrzę i oczom nie wierzę Nie wierzę, ale patrzę A obok mnie w milczącym tłumie w cieniu tej wielkiej sceny Artyści cisi i prawdziwi Artyści niespełnieni Nie zagram w tym teatrze Nie przyjmę żadnej roli. A serce, a co z sercem A niech tam sobie boli I każdy nowy sezon Niech będzie jak pokuta Stąd przecież wyjść nie można Więc siedzę jak przykuta Do tego właśnie miejsca W największym świata teatrze. Patrzę i oczom nie wierzę Nie wierzę, ale patrzę Pode mną smutna ziemia Nade mną nieba kurtyna Więc czekam aż Reżyser Niebieski Ogłosi wielki finał. Nie wierzę, ale patrzę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości