Kisiel Kisiel
667
BLOG

Osiągnięcia peerelu

Kisiel Kisiel Polityka Obserwuj notkę 49

Kaska Pyzol monitowała niedawno w salonie (ponoć zupełnie serio), by ktoś podał choć jedno osiągnięcie, jedną niepodważalną wartość, peerelu. Pomyślałem wówczas, że wielu zapewne uważa za największy sukces minionego ustroju zapewnienie wszystkim obywatelom tzw. bezpieczeństwa socjalnego. Piszę „tak zwanego”, bo z rzeczywistymi gwarancjami stabilności i odpowiedniego poziomu życia socjalistyczne „bezpieczeństwo socjalne” niewiele miało wspólnego.

Przypomniała mi się ta prośba Pyzola, gdy przeczytałem dziś otrzymaną mailem wypowiedź Olgi Lipińskiej dla Przekroju z okazji dwudziestej rocznicy “upadku komunizmu”. Pani Lipińska tak rzekła:

Ta 20-letnia wolność nie jest wolnością dla przeciętnego człowieka, jemu było dużo lepiej w PRL, tylko on się do tego nie przyznaje, a jak może, to pluje na ten PRL, bo taka jest moda. Nie jestem apologetką PRL, ale paradoksalnie ta wolność, którą pan świętuje 4 czerwca, była dla przeciętnego Polaka wolnością właśnie w PRL. Wtedy był wolny od myślenia o utrzymanie swojej rodziny, od strachu, że go z mieszkania wyrzucą, był wolny od bojaźni, że straci pracę, że bank zabierze mu wszystko, miał pełne poczucie bezpieczeństwa. I ten brak strachu się skończył. Pojawiła się trwoga i ze strachu – do Boga. Ja w ogóle nie lubię tego ustroju. Pracowałam w kapitalizmie w telewizji francuskiej i nawet miałam tam naprawdę sukces. Proponowano mi pozostanie na stanowisku reżysera realizatora. Nie chciałam. Wróciłam do domu po dłuższym pobycie i powiedziałam do męża: jak to dobrze, że u nas nie ma kapitalizmu. Widziałam, co się tam dzieje, widziałam pośpiech, ten wyścig szczurów, ludzi, którzy wyrywali sobie włosy z głowy z rozpaczy i strachu, że stracą pracę. U nas tego nie było. Wręcz przeciwnie, był na wszystko czas i ciągły „brak ludzi do pracy”. W 21 postulatach gdańskich nie było mowy o kapitalizmie, one mówiły o poprawieniu twarzy socjalizmu. Myślę, że gdyby stoczniowcy wiedzieli dziś, że wylecą w powietrze, to nawet tamte postulaty podarliby na strzępy.”(Przekrój, 4.06.2009)


 

Ręce opadają, jak się człowiek styka z takim nagromadzeniem fobii, stereotypów i zwyczajnych głupot. W zasadzie każde zdanie, każde stwierdzenie, wymagałoby sprostowania. Weźmy na chybił trafił: „Pojawiła się trwoga i ze strachu – do Boga.”Gdzie Olga Lipińska widzi dziś - „za kapitalizmu”, kościoły wypełnione przerażonymi ludźmi? Prawda jest taka, że „za kapitalizmu” kościoły gwałtownie pustoszeją. Zachód już to przerobił, my jesteśmy w trakcie. Albo: „powiedziałam do męża: jak to dobrze, że u nas nie ma kapitalizmu. Widziałam, co się tam dzieje, widziałam pośpiech, ten wyścig szczurów, ludzi, którzy wyrywali sobie włosy z głowy z rozpaczy i strachu, że stracą pracę. U nas tego nie było. Wręcz przeciwnie,był na wszystko czas i ciągły „brak ludzi do pracy”.No pewnie, że na wszystko był czas, jak żyliśmy według zasady: czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy. A kiedy trzeba było zatrudnić kolejny rocznik absolwentów dajmy na to Liceum Ekonomicznego, dokładało się kolejne biurka i krzesła, tworzyło kolejne Zjednoczenia i jakoś leciało. Nikt nie chciał pamiętać, że nic nie jest tak zabójcze dla gospodarki jak bezrobocie ukryte w fikcyjnym, masowym zatrudnieniu za pensję na poziomie marnego zasiłku. Bywało często, że w firmie było więcej urzędasów niż robotników, zresztą i tych ostatnich było za dużo i nie wszystkim starczało łopat do podpierania się. Weźmy np. taki PGR mający dajmy na to 2 tysiące hektarów. Zatrudniona była w nim przeszło setka ludzi, co z dziećmi dawało kilkaset gąb do wykarmienia. Każda rodzina dostawała darmowe mieszkanie, przydział mleka i inne gratyfikacje. Ponadto niemal każdy hodował świnie i inną nierogaciznę z pomocą podprowadzanych z pegerowskiego magazynu pasz. Mój znajomy będący w takim pegeerze magazynierem i strażnikiem jednocześnie opowiadał mi, że tylko jednego dnia podczas kontroli wygarnął ludziom z toreb blisko 200 kg drogich koncentratów paszowych, po czym zrezygnował z posady w obawie o to, że za chwilę będzie siedział w razie remanentu. Dziś ziemię po tym pegeerze obrabia kilku ludzi i to na dodatek zatrudnianych tylko na zlecenie do wykonania odpowiednich prac typu orka, nawożenie, czy żniwa. I jak mogło istnieć samodzielnie, na własnym rozrachunku, przesiębiorstwo mające kilkusetkrotny w stosunku do potrzeb przerost zatrudnienia? Bez dotacji, czytaj: bezzwrotnego kredytu, ani rusz. Nic dziwnego, że socjalistyczną gospodarkę szlag w końcu trafił, no bo jak może funkcjonować coś oparte o księżycowe zasady.

To są takie truizmy, że aż wstyd o tym pisać, ale intelektualistka Lipińska tych banalnych zasad zdrowej ekonomii widać nie przyswoiła. Ponadto pani Lipińska podobna jest ptaszkowi z bajki Krasickiego, który się dziwił, że współlokator klatki narzeka na lokum, choć ma w nim wszystko: żarcie za darmo i poczucie bezpieczeństwa. Żyć, nie umierać. Czego chcieć więcej? A wolność? Toć ona taka niewygodna, niebezpieczeństwo czai się na każdym kroku, a ile trzeba wysiłku, by przetrwać. Wolnością nikt się nie naje, powiadają przestraszeni nią ludzie, tak jakby niewolą mogli się najeść. Mógłbym w tym miejscu przypomnieć myśl, że kto rezygnuje z wolności dla bezpieczeństwa, nie jest wart ani jednego ani drugiego. Albo zdanie Ortegi y Gasseta, że „prawdziwe życie, to życie rozbitka”. Ale jakie to może mieć znaczenie dla przerażonego wolnością człowieka? Poza tym człowiek najczęściej jest jak koń - przyzwyczajenie jest naszą drugą naturą. Świetnie podsumował to Bułhakow w Diaboliadzie:

W tamtych czasach, kiedy każdy skakał z jednej posady na drugą, towarzysz Korotkow trwał w Cebamazapie (Centralnej Bazie Materiałów Zapałczanych) na etatowym stanowisku referenta i przepracował tak całych jedenaście miesięcy.

Zapuściwszy korzenie w Cebamazapie, cichy, subtelny blondyn Korotkow doszczętnie wywabił ze swojej jaźni myśl o tym, że na szerokim świecie zdarzają się tak zwane kaprysy losu, i zamiast tego zaszczepił w tejże jaźni przekonanie, iż on, Korotkow, będzie pracować w centrali, dopokąd nie zamrze wszelkie życie na kuli ziemskiej.”


 

Świat Korotkowa i innych wyrobników socjalistycznej gospodarki zatrząsł się w posadach, kiedy zaczęto „płacić” za nicnierobienie produktami zamiast pieniędzmi i nagle okazało się, że zapałki z firmy Korotkowa nie tyle się palą, ile wybuchają niczym zimne ognie pryskając iskrami. Skąd my to znamy? :) Mojej mamie pracującej w fabryce włókienniczej, „płacono” pod koniec socjalizmu kocami. Dodam, że mama potrafiła nazywać rzeczy po imieniu, na swoją fabrykę np. mówiła: Auschwitz. I tu taka uwaga do sympatyków ustroju gwarantującego zawsze pełne zatrudnienie: najwięcej pracy dla wszystkich było w obozach koncentracyjnych. Jesteście wyznawcami hasła:„Arbeit macht frei”.

Dobra, skończmy z katowaniem uciekinierów od wolności i poszukajmy jakichś walorów peerelu w innej sferze.

Weźmy na przykład pod uwagę poziom najbardziej dokuczliwej przestępczości – złodziejstwo, rozboje i burdy pijackie. Kiedy tego było więcej – dziś, czy w czasach świetlanego ustroju? Wielu, może nawet większość, zakrzyknie ochoczo: oczywiście, że obecnie mamy istną plagę pospolitego bandyctwa, wszak media wciąż o tym donoszą. Tak, tylko na ile obraz świata wykreowany przez szukające dziś sensacji media jest zgodny z rzeczywistością? Pamiętam, kupuję parę lat temu rankiem pieczywo i coś tam jeszcze. Jest miło, sympatycznie, w sklepie kilka osób, za szybą wystawową słoneczny poranek. Spokój, cisza. I nagle przeraźliwy krzyk od drzwi: - “O Matko Bosko, co to się wyprawia na tym świecie!”Pełni zgrozy odwracamy się ku drzwiom, a tam jakaś roztrzęsiona kobiecina kończy swoją kwestię: - “Koniec świata, trzęsienie ziemi Indiach, wypadek autobusu w Austrii i na dodatek znowu zgwałcili i zabili!” Aż chciało się wstrząsnąć babiną i zawołać: - Halo, pobudka! Czas odciąć się od telewizorni, skończyć z kroplówką SuperExpresu i pójść na spacer. Tylko czy by to pomogło komuś, kogo dwadzieścia lat temu, kiedy “kończył się” komunizm, uśpił głos sowieckiego czarodzieja: - Adin, dwa, tri, cietyrie... Kaszpirowskiego w Polsacie pamiętacie, mam nadzieję?

No, ale wróćmy do rzeczy, czyli do odpowiedzi na pytanie: kiedy było gorzej z przestępczością, teraz czy wtedy?

Pamiętam, że w latach siedemdziesiątych strach było wyjść na ulice polskich miast i miasteczek, wszędzie czatowali bowiem tzw. gitowcy, którzy dla rozrywki sprawdzali ostrość żyletek Polsilwera na twarzach przechodniów. W takim Szczecinku np. wprowadzono nawet w drugiej połowie lat siedemdziesiątych godzinę milicyjną po kilku zabójstwach (grasował wtedy jakiś zboczek ćwiczący oko w strzelaniu do przechodniów). No, ale o tym niewielu mogło w Polszcze usłyszeć, bowiem “władzia” kochana w trosce o nasze nerwy, wprowadzała takie np. zapisy cenzorskie:

Z wyjątkiem lokalnej prasy lubelskiej należy eliminować wszystkie wiadomości o wypadku gwałtu imorderstwa dokonanych w dniu 21 stycznia b.r. wmiejscowości Ostrówek pow. Lubartów.
(27.I.1975 r.) (anul. 19.III.75)

Nie należy dopuszczać do żadnych informacji ozamordowaniu noworodka przez matkę-studentkę Sląskiej Akademii Medycznej w Katowicach (Rokitnica-Zabrze).(anul. 23.XI.74)

Nie należy zwalniać żadnych informacji o wypadkuw Słubicach, w wyniku którego zginęło 2-ch żołnierzy,nauczycielka i uczeń, a 14 uczniów odniosło rany.Zalecenienie dotyczy "Gazety Zielonogórskiej".

Nie należy publikować żadnych informacji na temat katastrofy w kopalni "Katowice", w której poniosło śmierć 4 górników.(17.VI.74) (anul. 27.VII.74)

Nie należy dopuszczać do publikacji żadnych materiałów o tragicznym wypadkuśmierci trzech osób wskutek zatrucia zanieczyszczonym siarczanem baru (używanym jakośrodek kontrastujący przy prześwietleniach) w białostockiej poradni rentgenologicznej.(anul. 10.VI.75)

 

Nie należy dopuszczać do publikacji żadnych informacji na temat afery łapówkarskiej w Sandomierzu.
(patrz: Notka Inf. 25/74 — 4.IX.74) (anul. 23.XI.74)

Nie należy dopuszczać do publikacji w masowychśrodkach przekazu danych liczbowych obrazującychstan i wzrost alkoholizmu w skali całego kraju. Danete można zwalniać wyłącznie w poważnych publikacjach specjałistycznych jak np. pisma medyczne, "Problemy alkoholizmu" i t.p. 

Do czasu zweryfikowania informacji o przemówieniu prezydentaUgandy gen. Amina, w którym m.in. zapowiedziałon wystawienie w Ugandzie pomnika Adolfa Hitlera, nie należy zwalniać żadnych materiałów naten temat.

Zgłaszane materiały należy sygnalizować kierownictwu
(30.IV.1975 r.)(anul. 12.IX.75)


 

Wszystkie przykłady pochodzą z książki Czarna Księga Cenzury wydanej w 1977 r. przez wydawnictwoANEKS” prezentującej materiały wywiezione z kraju przez byłego ceznora Tomasza Strzyżewskiego.


 

A propos cenzorskiego zapisu o katastrofalnym wzroście alkoholizmu od siebie dodam, że w dzieciństwie miałem na codzień pijacką patologię – wszyscy sąsiedzi rodzaju męskiego mieli jedno hobby – bicie małżonek po pijaku. Do dziś mam dreszcze, gdy przypomnę sobie te pijackie ryki, to rąbanie drzwi siekierą, ten strach, gdy moja mama ukrywała sąsiadkę i jej gromadkę dzieciaczków, które w nocnych koszulinach uciekały przez tatuśkiem-oprawcą. TO BYŁA CODZIENNOŚĆ PEERELU. Takich przykładów mogę podawać dziesiątki.


 

Uff, zmęczyłem się nieco. Może ktoś mnie wyręczy i spełniając życzenie Kaski wskaże choć jedno bezsprzeczne osiągnięcie peerelu.


 


 

Kisiel
O mnie Kisiel

linki do książki FYMa Czerwona strona księżyca: fymreport.polis2008.pl 65,2 MB 88 MB ebook 147 MB Zwolennikom Platformy i Komorowskiego Jestem poetą. To znaczy nazywam rzeczy imieniem: na świat mówię - świat, na kraj - Ojczyzna, czasem mówię chmurnie na durniów - durnie.   Tadeusz Borowski Kiedy jednak długi szereg nadużyć i uzurpacji, zmierzających stale w tym samym kierunku, zdradza zamiar wprowadzenia władzy absolutnej i despotycznej, to słusznym i ludzkim prawem, i obowiązkiem jest odrzucenie takiego rządu oraz stworzenie nowej straży dla własnego przyszłego bezpieczeństwa. Deklaracja Niepodległości Stanów Zjednoczonych Być może kiedyś będę zmuszony pragnąć klęski mego państwa, a to w przypadku, gdy przestanie całkowicie zasługiwać na dalsze trwanie, gdy nie może już być żadną miarą uznane za państwo sprawiedliwości i prawa - krótko mówiąc, gdy zaprzeczy swej naturze państwa. Ale taka decyzja jest decyzją przerażającą; nosi ona nazwę "obowiązku zdrady." Paul Ricoeur "Państwo i przemoc" kontakt: okolice@o2.pl   Discover the playlist Asa with Asa NAJWIĘKSZY TEATR ŚWIATA Siedzę na twardym krześle W największym świata teatrze Patrzę i oczom nie wierzę Nie wierzę, ale patrzę Przede mną mroczna scena Nade mną wielka kurtyna A przedstawienie zaraz się zacznie Codziennie się zaczyna Tragiczni komedianci Od tylu lat ci sami Niepowtarzalne stworzą kreacje Zamieniając się znowu rolami Ten, który dziś gra króla Do wczoraj nosił halabardę A jutro będzie tylko błaznem Prawa tej sceny są twarde Premiera za premierą Pomysłów nie zabraknie Publiczność zna ich wszystkie sztuczki A jednak cudów łaknie Po każdej plajcie antrakt A po nim znów premiera I jeszcze większa plajta A teatr nie umiera Siedzę na twardym krześle w największym świata teatrze Patrzę i oczom nie wierzę Nie wierzę, ale patrzę A obok mnie w milczącym tłumie w cieniu tej wielkiej sceny Artyści cisi i prawdziwi Artyści niespełnieni Nie zagram w tym teatrze Nie przyjmę żadnej roli. A serce, a co z sercem A niech tam sobie boli I każdy nowy sezon Niech będzie jak pokuta Stąd przecież wyjść nie można Więc siedzę jak przykuta Do tego właśnie miejsca W największym świata teatrze. Patrzę i oczom nie wierzę Nie wierzę, ale patrzę Pode mną smutna ziemia Nade mną nieba kurtyna Więc czekam aż Reżyser Niebieski Ogłosi wielki finał. Nie wierzę, ale patrzę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka